Re: 10 miesięcy po amputacji ręki
: 15 mar 2021, 16:29
Kilka dni temu na krótkim spacerze miałem kilka ciekawych spotkań, rozmów. Najpierw zauważyłem pewnego dozorcę/strażnika który wyszedł i palił papierosa. Zagadałem odnośnie papierosów - tak jak często mi się zdarza pytając np. czy gdyby wiedział że przez dalsze palenie zachoruje na raka i umrze, to czy chciałby rzucić. Odpowiedział że zdaje sobie sprawę ze szkodliwości i pasowałoby coś z tym zrobić. Wskazałem mu na BOGA, na CHRYSTUSA ZBAWCĘ który ma moc uwolnić od każdego zła, każdego nałogu, grzechu. Opowiedziałem mu o swoim wypadku, o tym jak jeszcze przed wypadkiem ZBAWCA PAN uwolnił mnie z moich grzechów, różnych nałogów, zmienił mnie - także nawet gdy stał się później wypadek, gdy straciłem rękę - to mimo tego wszystkiego mam pokój ducha, jestem wolny od depresji, lęków, beznadziei, nałogów, grzechów które mnie więziły i niszczyły. Opowiedziałem mu też historię pewnego wierzącego człowieka który ze 20 lat ćpał heroinę, był na kompletnym dnie mieszkając po dworcach, miał wyniszczony organizm. CHRYSTUS pokierował go ku Biblii, ku sobie i uwolnił go. Około 20 lat już nie ćpa i nie powiedziałbym że był w tak strasznym stanie. Nie widać po nim dziś że był narkomanem. Wspomniałem mu też o swoim czytaniu Biblii. Pożegnaliśmy się. Później żałowałem że nie powiedziałem mu jeszcze że nie jestem ŚJ - Świadkiem Strażnicy, ani rzymskim katolikiem, ale później PAN JEZUS mnie przekonał że to co trzeba było na ten czas to powiedziałem. Może ta ewentualna mowa o Świadkach Strażnicy czy rzymskim katolicyzmie akurat temu człowiekowi nie byłaby pomocna na ten czas. Może w tym czasie w czymś by mu to zaszkodziło, a może PAN na inne sposoby mu ukaże swoją drogę gdy będzie szukał, prosił, pukał. Zamiast się trapić że czegoś nie powiedziałem co mi się zdało później za konieczne, zaufałem PANU że dał tyle ile potrzebne było na ten czas i gdy tak spojrzałem, to przyszedł CHRYSTUSOWY pokój do mojego serca.
Dalej idąc zauważyłem z daleka że na ławce siedzi dwóch mężczyzn i piją piwa. Obszedłem to miejsce i stanąłem z drugiej strony aby przejść alejką obok nich i jak PAN JEZUS pozwoli to porozmawiać z nimi o ZBAWCY i JEGO zbawieniu. Zanim jednak poszedłem to pomodliłem, poprosiłem o właściwe zachowanie, właściwe słowa, JEGO prowadzenie, ochronę. Gdy przechodziłem powiedziałem im dzień dobry. Odpowiedzieli mi. Zapytałem czy mogę coś im powiedzieć. Odpowiedzieli że tak mogę. Powiedziałem im, że każdy z nas ma problemy ale nie ma takiego problemu którego nie mógłby BÓG rozwiązać. Ogólnie zgodzili się i jeden opowiadał o swoim dziecku które gdy urodziło się to miało nie przeżyć, a żyje. Opowiedziałem im o wypadku, o swoim życiu przed zbawieniem i nowym obecnym. Doszliśmy do wspólnego wniosku że byłem jak wyrzutek społeczeństwa i ten jeden przynajmniej głośno się z tym utożsamiał, rozumiał w czym tkwiłem. Mówił że gdy się modli to zdarza mu się że przez cały dzień ma dobre stan duchowy, ale później znowu go dopada i sięga po alkohol. Młodzi ludzie około 30-tki. Z tym jednym miałem troszkę nić porozumienia, a ten drugi trochę jakby był zniewolony troskami o byt i mówił w stylu, że nie ma czasu dla CHRYSTUSA, do czytania Biblii bo ma dwójkę dzieci i musi na tym być skupiony. Starałem się mu wytłumaczyć że pójście za ZBAWCĄ, poddanie MU swojego życia nie koliduje z posiadaniem rodziny - wręcz przeciwnie. Gdy CHRYSTUS jest PANEM, gdy z NIM się idzie to wszystko jest na swoim miejscu, ma się zdrowe i jeszcze lepsze podejście do rodziny, pracy itd. i że najpierw trzeba szukać KRÓLESTWA BOŻEGO, a BÓG obiecał że zaopatrzy w to co potrzebne, konieczne. Niestety on ciągle trwał przy swoim że najpierw musi skupić się na materialnym sprawach związanych z rodziną i że CHRYSTUS nie ześle mu pieniędzy. Odpowiedziałem że ON pomaga i w materialnych obszarach na różne sposoby np. dając pracę lub jak w moim przypadku mimo różnych problemów prawnych - dał mi dostać rentę. Zachęcałem ich do czytania Biblii i wskazałem im, że nie jestem z organizacji Świadków [Strażnicy], ale i że nie jestem też rzymskim katolikiem, bo to co przekazuje Biblia a to co naucza rzymski katolicyzm to dwa różne światy. Życzyłem im wszystkiego dobrego w BOGU i pożegnaliśmy się.
Gdy odszedłem od nich ze trzydzieści metrów zauważyłem, że z tyłu za mną idzie pewien znajomy człowiek z którym kiedyś już rozmawiałem i dałem mu nawet NT. Spytałem co u niego. Mówił że dobrze, że urodził mu się syn [drugie dziecko], że był w więzieniu gdzie modlił się i to mu pomagało. Wspomniał że znalazł niedawno różaniec - napomniałem go z tym, mówiąc mu że gdybym odszedł od niego kilometr to nie słyszelibyśmy się. Bylibyśmy za daleko siebie, więc jak Maria lub tzw. święci mogą słyszeć ludzi którzy mdlą się do nich z całego świata, z różnych odległych miejsc. Tylko BÓG jest wszechwiedzący, wszechobecny więc modlić się należy wprost do samego OJCA i do SYNA CHRYSTUSA. Spytałem czy czyta Biblię którą mu dałem. Odpowiedział że zagląda do niej. Zachęciłem go aby dalej tak robił, aby szukał w CHRYSTUSIE odpowiedzi, bo ON powiedział o sobie że jest PRAWDĄ. Tylko w NIM są odpowiedzi na wszystkie kluczowe pytania - skąd się wzięliśmy, po co żyjemy, gdzie zmierzamy, jak być uwolniony z grzechów, jak mieć przebaczenie, życie wieczne itd. Poza CHRYSTUSEM o którym świadczy Biblia jest błądzenie, błędne drogi. Spytał czy pracuję jeszcze, odpowiedziałem że musiałem zrezygnować bo wysiadała mi ręka, ale nic mi nie brakuje, a jak BÓG OJCIEC DOSKONAŁY uzna za słuszne to da mi pracę lub pomoże na inne sposoby, gdy czegoś mi będzie brakować do życia, bo jest OJCEM DOSKONAŁYM - nieskończenie lepszym od ziemskich rodziców. Wskazałem mu, że ma dwójkę dzieci i gdy dzieci potrzebowałyby jego pomocy, a on mógłby jej udzielić - to na pewno by to zrobił. Odpowiedział: oczywiście. Wskazałem mu, że o ile bardziej BÓG mój OJCIEC [jak w modlitwie OJCZE NASZ] dopomoże mi gdy prawdziwie czegoś będę potrzebował. PAN dał mi z nim dobrą rozmowę i wiem, że nasze spotkanie nie było przypadkiem - spotkaliśmy się w idealnym punkcie. Gdybym rozmawiał z tamtymi dwoma krócej lub dłużej to moja droga z nim nie spotkałaby się, a może spotkała bo PAN mógłby go przecież wcześniej lub później postawić w danym miejscu - tak czy inaczej WSZECHMOGĄCY WSPANIAŁY CHRYSTUS ŻYWY BÓG który panuje nad wszystkim i bezbłędnie robi to co chce.
Dzisiaj będąc rano na spacerze też miałem kilka rozmów za sprawą PANA, BO NIE WIERZĘ W PRZYPADKI, ALE W ABSOLUTNIE SUWERENNEGO BOGA - TEGO który panuje niepodzielnie nad wszelkim stworzeniem według swojej woli, nieskończonej mądrości i doskonałości. Najpierw spotkałem pewnego człowieka z którym kiedyś już pobieżnie rozmawiałem. Dziś mogłem spokojniej z nim porozmawiać, bo wtedy był z ojcem przy pracy. Dziś poruszyłem na spokojnie temat swojego zbawienia, wypadku i wiary w CHRYSTUSIE który z woli OJCA jest JEDYNĄ DROGĄ, PRAWDĄ, ŻYCIEM. Zachęcałem aby czytał Biblię i że nie jestem Świadkiem [Strażnicy], ani rzymskim katolicyzm, bo czytając Biblię widzę że rzymski katolicyzm to inny kompletnie świat, niż to co mówi CHRYSTUS, Biblia.
Dalej spotkałem pewną panią, też powiedziałem jej dzień dobry. Odpowiedziała, a ja wskazałem na amputowaną rękę zacząłem jej opowiadać co mi się stało. Okazało się że ona ma nowotwór, jest po chemii. Rano było zimno, miała czapkę, więc nie widziałem że jest w takim stanie, ale dobrze nam się rozmawiało. Opowiedziałem jej o swoim zbawieniu jeszcze przed wypadkiem - z czego wyzwolił mnie ZBAWICIEL, jak mnie zmienia. Opowiedziałem jej że jak obudziłem się po miesiącu ze śpiączki, to nie miałem żalu, pretensji d BOGA, ale zastanawianie się po co się to stało, jaki jest powód - to szukanie powodu mnie rozbijało, psuło. Zostawiłem to BOGU uznając że w tym zdarzeniu może być tysiąc dobrych rzeczy, że BÓG jest DOSKONAŁY, że ON jest MIŁOŚCIĄ i wie co czyni - wtedy przyszedł pokój ducha. Nie wszystko musimy rozumieć, bo sami bylibyśmy bogami, ważne żeby nawet gdy się nic nie rozumie ufać że jest NIEOMYLNY, że jest MIŁOŚCIĄ. Czułem że to co jej mówię jest jej potrzebne bardzo i wierzę że tak było, bo podziękowała mi za rozmowę. Mówiła że mam fajną bluzę - z wersetami biblijnymi. Ona wspomniała że też ma, ale z krzyżem. Wspomniałem jej o swojej wierze, że nie chodzę do rzymskiego katolicyzmu, bo jak czytam Biblię to widzę dwa różne światy. Wspomniałem, że zbawienie jest z łaski, a na łaskę nie można sobie zapracować. Nie potrzeba do zbawienia ludzi, ich budynków, organizacji, ale ZBAWICIELA który umarł za mnie, za nas. Zgodziło się z tym, co mnie ucieszyło w duchu. Wspomniałem że najważniejsze jest zbawienie, bo tutaj nawet 100-latkowie mówią że szybko im zleciało. Nic też nie przynieśliśmy na świat i nic nie wyniesiemy. Staniemy z grzechami - albo przebaczonymi, albo nieprzebaczonymi, ale ja wiem że mam przebaczone, że jestem dzieckiem BOŻYM i zmierzam do domu OJCA. Życzyłem jej w BOGU duchowego i fizycznego zdrowia i powiedziałem na koniec, że jeszcze może kiedyś porozmawiamy.
Ze 100 metrów dalej PAN JEZUS ZBAWCA postawił kolejną osobę - pewną kobietę która była z psami na spacerze. Powiedziałem jej dzień dobry, odpowiedziała i spytała czy nie wiem, czy są może już bazie ?? Byliśmy nad Wisłą, więc pytanie było zasadne. Odpowiedziałem, że są i ja mamie już z 10 dni temu przyniosłem. Powiedziałem że na pewno są z kilometr dalej. Skoro zagadała do mnie, to nie mogłem nie wykorzystać okazji żeby powiedzieć jej o ZBAWICIELU, JEGO łasce. Zacząłem od tematu amputowanej ręki, a później opowiedziałem jaki byłem kiedyś, a jaki jestem dzisiaj dzięki CHRYSTUSOWI ZBAWCY PANU. powiedziała mi o swoim synu który jest w narkotykach, a teraz siedzi w więzieniu, ale niedługo ma wyjść. Wspomniała o jego depresji, załamaniu psychicznym. Wskazałem jej że jest ratunek u CHRYSTUSA - u NIEGO samego. Nie w Maryi, nie w świętych którzy nie mogą nas słyszeć i pomóc, bo tylko BÓG - tylko OJCIEC i CHRYSTUS są WSZECHOBECNI żeby słyszeć modlitwy, znać myśli ludzi z całego świata. Gdy zeszliśmy na temat rzymskiego katolicyzmu to też z tego co zrozumiałem tam nie chodzi i też z wieloma rzeczami się nie zgadza w nim, ale jeszcze nie zna prawdziwie CHRYSTUSA, bo mówiła "w coś trzeba wierzyć". Odpowiedziałem jej, że nie w "coś", ale w CHRYSTUSA który umarł za nasze grzechy i zmartwychwstał, jest ZBAWICIELEM. Opowiedziała o pewnych przykrych swoich doświadczeniach z rzymskokatolickim system. Rozmawialiśmy też o pochodzeniu ludzi i wyjaśniłem jej że Adam i Ewa mieli więcej synów i córek - na początku kazirodztwo nie było grzechem i nie było wtedy jeszcze zmian w DNA, więc nie było wtedy chorób u dzieci z tych "kazirodczych" małżeństw. Dopiero później BÓG zakazał kazirodztwa, teraz jest grzechem. Zadzwoniła do niej bliska osoba, więc skończyliśmy rozmowę.
Dalej spotkałem starszego pana koło 80-tki i ogólnie wysłuchał co mówiłem o ZBAWCY, o zbawieniu jakiego mi udzielił. Delikatnie zgodził się z tym co mówiłem. Zachęcałem do zaufania CHRYSTUSOWI i do czytania Biblii.
Już niedaleko domu zauważyłem pewnego człowieka z osiedla z którym już dzisiaj się widziałem, więc postanowiłem pójść inną drogą do swojego bloku. Gdy szedłem tą inną drogą przechodziłem koło pewnego miejsca w którym pan przycinał krzewy. Podziękowałem mu za jego pracę. Spytał dlaczego mu dziękuję. Odpowiedziałem że gdy zakwitnie wszystko to będzie ładnie wyglądać. Zgodził się z tym. Powiedziałem że BÓG dał różne rośliny, a ja doceniam, dostrzegam ich piękno. Powiedziałem, że mi by było ciężej pracować niż jemu. Zauważył, że nie mam ręki. Opowiedziałem mu historię wypadku, ale przede wszystkim opowiedziałem o ZBAWCY który mnie zbawił, bo bez NIEGO opowiadanie o wypadku nic nie znaczy. Opowiadanie o czymś bez NIEGO jest bezsensu, bo dzięki NIEMU mam wszystko dobro i tylko ON może zmienić serca tych ludzi, tylko ON może dać im zbawienie, obiecane życie wieczne, bycie w KRÓLESTWIE BOŻYM. Gdybym poszedł "tradycyjną" drogą nie spotkałbym tego człowieka. Jak wspaniale, doskonale, bezbłędnie WSZECHMOGĄCY CHRYSTUS kieruje okolicznościami, swym ludem.
Jeszcze jedna historia sprzed kilku dni : też wyszedłem na spacer gdzie spotkałem dwie grupki młodych ludzi, ale miałem zamknięte drzwi przed nimi. Jedni i drudzy byli w świecie muzyki, alkoholu, imprezy więc miałem w sercu aby ominąć ich. Jakiś biegacz coś ćwiczył, ale i tutaj jakbym miał zamknięte drzwi. Będąc blisko osiedla, blisko domu pomyślałem że widocznie z nikim tym razem nie było mi dane porozmawiać, a jednak rzut kamieniem od bloku spotkałem pewnego starszego pana z osiedla z psem. Powiedziałem dobry wieczór, minęliśmy się nagle powiedziałem : "jak mogę spytać co u Jacka, u pana szwagra, bo go nie widuję od dłuższego czasu". Odpowiedział : "a to nie wiesz ?? Jacek nie żyje". Odpowiedziałem że pierwsze słyszę, myślałem że może jest w jakimś ośrodku odwykowym.". Ten Jacek był w niewoli grzechu alkoholowego. Na dnie był, pił i żebrał pod sklepami. Nie raz mu kupowałem jedzenie i mówiłem o CHRYSTUSIE. Alkoholu mu nigdy nie kupiłem choć mnie prosił nie raz, zawsze mu mówiłem że nie mogę tego zrobić bo zgrzeszę pomagając mu z alkoholem. Jednak jedzenia mu nie odmówiłem i zawsze coś wspomniałem o CHRYSTUSIE, jednak nie widziałem w tym Jacku zmian. Nie do końca miał chyba jasne myślenie, nawet gdy był trzeźwy. Zostawiam jego osobę CHRYSTUSOWI do oceny. Z tej historii płynie taka lekcja dla mnie, że PAN może nawet blisko domu, a nawet przed drzwiami mieszkania postawić kogoś aby mu złożyć świadectwo, więc dobrze być czujnym, gotowym do końca. Gdy myślałem że nie dane mi było porozmawiać z nikim, PAN mi pokazał żebym był czujny, gotowy, ufny do samego końca. Z tym panem zaczęliśmy rozmawiać o CHRYSTUSIE, zbawieniu, wierze i na koniec mówił że dałem mu do myślenia, że chyba musi wziąć w domu Nowy Testament, Biblię i zacząć czytać. Mam nadzieję że tak będzie i sam dostąpi zbawienia, bo sam chyba szuka pocieszenia, ukojenia np. w alkoholu i podczas rozmowy wyszło na jaw, że nie zna podstawowych zagadnień chrześcijańskich.
Tak na prawdę to nie ja mu dałem do myślenia, ale CHRYSTUS PAN który zechciał użyć mnie wobec tego człowieka. CHWAŁA PANA ZBAWCY za to, za wszystko i że chce zbawienia wszystkich ludzi, stawia na drodze różne osoby i daje odpowiednią mowę, zachowanie, miłość agape wobec nich. PAN daje mi coraz większą miłość agape do ludzi, więc rozmowy z ludźmi nie są ciężarem, przymusem itd. robię to ochotnie z serca, z miłości agape do bliźnich dzięki PANU ZBAWCY który dzięki swojej obecności, mieszkaniu we mnie uzdalnia i zaopatruje we wszystko m.in. w coraz obfitszą miłość agape, owoc ducha itd. - "Wszystko, co czynicie, niech się dzieje w miłości." - 1 Koryntian 16:14 _____________ "Pan zaś niech sprawi, że będziecie wzrastać i obfitować w miłość do siebie nawzajem i do wszystkich, taką, jaką i my mamy do was" - 1 Tesaloniczan 3:12 UBG
Oby wszystko co czynię, czynimy było z JEGO mocy, i wszystko ku chwale tylko JEGO i OJCA, a nie naszej : " Nie nam, Panie, nie nam, ale imieniu swemu daj chwałę, Dla łaski swojej, dla wierności swojej! 115:2 Dlaczego mają mówić narody: Gdzież jest ich Bóg? 115:3 Bóg nasz jest w niebie, Czyni wszystko, co zechce." - Psalm 115:1-3 BW
,
Dalej idąc zauważyłem z daleka że na ławce siedzi dwóch mężczyzn i piją piwa. Obszedłem to miejsce i stanąłem z drugiej strony aby przejść alejką obok nich i jak PAN JEZUS pozwoli to porozmawiać z nimi o ZBAWCY i JEGO zbawieniu. Zanim jednak poszedłem to pomodliłem, poprosiłem o właściwe zachowanie, właściwe słowa, JEGO prowadzenie, ochronę. Gdy przechodziłem powiedziałem im dzień dobry. Odpowiedzieli mi. Zapytałem czy mogę coś im powiedzieć. Odpowiedzieli że tak mogę. Powiedziałem im, że każdy z nas ma problemy ale nie ma takiego problemu którego nie mógłby BÓG rozwiązać. Ogólnie zgodzili się i jeden opowiadał o swoim dziecku które gdy urodziło się to miało nie przeżyć, a żyje. Opowiedziałem im o wypadku, o swoim życiu przed zbawieniem i nowym obecnym. Doszliśmy do wspólnego wniosku że byłem jak wyrzutek społeczeństwa i ten jeden przynajmniej głośno się z tym utożsamiał, rozumiał w czym tkwiłem. Mówił że gdy się modli to zdarza mu się że przez cały dzień ma dobre stan duchowy, ale później znowu go dopada i sięga po alkohol. Młodzi ludzie około 30-tki. Z tym jednym miałem troszkę nić porozumienia, a ten drugi trochę jakby był zniewolony troskami o byt i mówił w stylu, że nie ma czasu dla CHRYSTUSA, do czytania Biblii bo ma dwójkę dzieci i musi na tym być skupiony. Starałem się mu wytłumaczyć że pójście za ZBAWCĄ, poddanie MU swojego życia nie koliduje z posiadaniem rodziny - wręcz przeciwnie. Gdy CHRYSTUS jest PANEM, gdy z NIM się idzie to wszystko jest na swoim miejscu, ma się zdrowe i jeszcze lepsze podejście do rodziny, pracy itd. i że najpierw trzeba szukać KRÓLESTWA BOŻEGO, a BÓG obiecał że zaopatrzy w to co potrzebne, konieczne. Niestety on ciągle trwał przy swoim że najpierw musi skupić się na materialnym sprawach związanych z rodziną i że CHRYSTUS nie ześle mu pieniędzy. Odpowiedziałem że ON pomaga i w materialnych obszarach na różne sposoby np. dając pracę lub jak w moim przypadku mimo różnych problemów prawnych - dał mi dostać rentę. Zachęcałem ich do czytania Biblii i wskazałem im, że nie jestem z organizacji Świadków [Strażnicy], ale i że nie jestem też rzymskim katolikiem, bo to co przekazuje Biblia a to co naucza rzymski katolicyzm to dwa różne światy. Życzyłem im wszystkiego dobrego w BOGU i pożegnaliśmy się.
Gdy odszedłem od nich ze trzydzieści metrów zauważyłem, że z tyłu za mną idzie pewien znajomy człowiek z którym kiedyś już rozmawiałem i dałem mu nawet NT. Spytałem co u niego. Mówił że dobrze, że urodził mu się syn [drugie dziecko], że był w więzieniu gdzie modlił się i to mu pomagało. Wspomniał że znalazł niedawno różaniec - napomniałem go z tym, mówiąc mu że gdybym odszedł od niego kilometr to nie słyszelibyśmy się. Bylibyśmy za daleko siebie, więc jak Maria lub tzw. święci mogą słyszeć ludzi którzy mdlą się do nich z całego świata, z różnych odległych miejsc. Tylko BÓG jest wszechwiedzący, wszechobecny więc modlić się należy wprost do samego OJCA i do SYNA CHRYSTUSA. Spytałem czy czyta Biblię którą mu dałem. Odpowiedział że zagląda do niej. Zachęciłem go aby dalej tak robił, aby szukał w CHRYSTUSIE odpowiedzi, bo ON powiedział o sobie że jest PRAWDĄ. Tylko w NIM są odpowiedzi na wszystkie kluczowe pytania - skąd się wzięliśmy, po co żyjemy, gdzie zmierzamy, jak być uwolniony z grzechów, jak mieć przebaczenie, życie wieczne itd. Poza CHRYSTUSEM o którym świadczy Biblia jest błądzenie, błędne drogi. Spytał czy pracuję jeszcze, odpowiedziałem że musiałem zrezygnować bo wysiadała mi ręka, ale nic mi nie brakuje, a jak BÓG OJCIEC DOSKONAŁY uzna za słuszne to da mi pracę lub pomoże na inne sposoby, gdy czegoś mi będzie brakować do życia, bo jest OJCEM DOSKONAŁYM - nieskończenie lepszym od ziemskich rodziców. Wskazałem mu, że ma dwójkę dzieci i gdy dzieci potrzebowałyby jego pomocy, a on mógłby jej udzielić - to na pewno by to zrobił. Odpowiedział: oczywiście. Wskazałem mu, że o ile bardziej BÓG mój OJCIEC [jak w modlitwie OJCZE NASZ] dopomoże mi gdy prawdziwie czegoś będę potrzebował. PAN dał mi z nim dobrą rozmowę i wiem, że nasze spotkanie nie było przypadkiem - spotkaliśmy się w idealnym punkcie. Gdybym rozmawiał z tamtymi dwoma krócej lub dłużej to moja droga z nim nie spotkałaby się, a może spotkała bo PAN mógłby go przecież wcześniej lub później postawić w danym miejscu - tak czy inaczej WSZECHMOGĄCY WSPANIAŁY CHRYSTUS ŻYWY BÓG który panuje nad wszystkim i bezbłędnie robi to co chce.
Dzisiaj będąc rano na spacerze też miałem kilka rozmów za sprawą PANA, BO NIE WIERZĘ W PRZYPADKI, ALE W ABSOLUTNIE SUWERENNEGO BOGA - TEGO który panuje niepodzielnie nad wszelkim stworzeniem według swojej woli, nieskończonej mądrości i doskonałości. Najpierw spotkałem pewnego człowieka z którym kiedyś już pobieżnie rozmawiałem. Dziś mogłem spokojniej z nim porozmawiać, bo wtedy był z ojcem przy pracy. Dziś poruszyłem na spokojnie temat swojego zbawienia, wypadku i wiary w CHRYSTUSIE który z woli OJCA jest JEDYNĄ DROGĄ, PRAWDĄ, ŻYCIEM. Zachęcałem aby czytał Biblię i że nie jestem Świadkiem [Strażnicy], ani rzymskim katolicyzm, bo czytając Biblię widzę że rzymski katolicyzm to inny kompletnie świat, niż to co mówi CHRYSTUS, Biblia.
Dalej spotkałem pewną panią, też powiedziałem jej dzień dobry. Odpowiedziała, a ja wskazałem na amputowaną rękę zacząłem jej opowiadać co mi się stało. Okazało się że ona ma nowotwór, jest po chemii. Rano było zimno, miała czapkę, więc nie widziałem że jest w takim stanie, ale dobrze nam się rozmawiało. Opowiedziałem jej o swoim zbawieniu jeszcze przed wypadkiem - z czego wyzwolił mnie ZBAWICIEL, jak mnie zmienia. Opowiedziałem jej że jak obudziłem się po miesiącu ze śpiączki, to nie miałem żalu, pretensji d BOGA, ale zastanawianie się po co się to stało, jaki jest powód - to szukanie powodu mnie rozbijało, psuło. Zostawiłem to BOGU uznając że w tym zdarzeniu może być tysiąc dobrych rzeczy, że BÓG jest DOSKONAŁY, że ON jest MIŁOŚCIĄ i wie co czyni - wtedy przyszedł pokój ducha. Nie wszystko musimy rozumieć, bo sami bylibyśmy bogami, ważne żeby nawet gdy się nic nie rozumie ufać że jest NIEOMYLNY, że jest MIŁOŚCIĄ. Czułem że to co jej mówię jest jej potrzebne bardzo i wierzę że tak było, bo podziękowała mi za rozmowę. Mówiła że mam fajną bluzę - z wersetami biblijnymi. Ona wspomniała że też ma, ale z krzyżem. Wspomniałem jej o swojej wierze, że nie chodzę do rzymskiego katolicyzmu, bo jak czytam Biblię to widzę dwa różne światy. Wspomniałem, że zbawienie jest z łaski, a na łaskę nie można sobie zapracować. Nie potrzeba do zbawienia ludzi, ich budynków, organizacji, ale ZBAWICIELA który umarł za mnie, za nas. Zgodziło się z tym, co mnie ucieszyło w duchu. Wspomniałem że najważniejsze jest zbawienie, bo tutaj nawet 100-latkowie mówią że szybko im zleciało. Nic też nie przynieśliśmy na świat i nic nie wyniesiemy. Staniemy z grzechami - albo przebaczonymi, albo nieprzebaczonymi, ale ja wiem że mam przebaczone, że jestem dzieckiem BOŻYM i zmierzam do domu OJCA. Życzyłem jej w BOGU duchowego i fizycznego zdrowia i powiedziałem na koniec, że jeszcze może kiedyś porozmawiamy.
Ze 100 metrów dalej PAN JEZUS ZBAWCA postawił kolejną osobę - pewną kobietę która była z psami na spacerze. Powiedziałem jej dzień dobry, odpowiedziała i spytała czy nie wiem, czy są może już bazie ?? Byliśmy nad Wisłą, więc pytanie było zasadne. Odpowiedziałem, że są i ja mamie już z 10 dni temu przyniosłem. Powiedziałem że na pewno są z kilometr dalej. Skoro zagadała do mnie, to nie mogłem nie wykorzystać okazji żeby powiedzieć jej o ZBAWICIELU, JEGO łasce. Zacząłem od tematu amputowanej ręki, a później opowiedziałem jaki byłem kiedyś, a jaki jestem dzisiaj dzięki CHRYSTUSOWI ZBAWCY PANU. powiedziała mi o swoim synu który jest w narkotykach, a teraz siedzi w więzieniu, ale niedługo ma wyjść. Wspomniała o jego depresji, załamaniu psychicznym. Wskazałem jej że jest ratunek u CHRYSTUSA - u NIEGO samego. Nie w Maryi, nie w świętych którzy nie mogą nas słyszeć i pomóc, bo tylko BÓG - tylko OJCIEC i CHRYSTUS są WSZECHOBECNI żeby słyszeć modlitwy, znać myśli ludzi z całego świata. Gdy zeszliśmy na temat rzymskiego katolicyzmu to też z tego co zrozumiałem tam nie chodzi i też z wieloma rzeczami się nie zgadza w nim, ale jeszcze nie zna prawdziwie CHRYSTUSA, bo mówiła "w coś trzeba wierzyć". Odpowiedziałem jej, że nie w "coś", ale w CHRYSTUSA który umarł za nasze grzechy i zmartwychwstał, jest ZBAWICIELEM. Opowiedziała o pewnych przykrych swoich doświadczeniach z rzymskokatolickim system. Rozmawialiśmy też o pochodzeniu ludzi i wyjaśniłem jej że Adam i Ewa mieli więcej synów i córek - na początku kazirodztwo nie było grzechem i nie było wtedy jeszcze zmian w DNA, więc nie było wtedy chorób u dzieci z tych "kazirodczych" małżeństw. Dopiero później BÓG zakazał kazirodztwa, teraz jest grzechem. Zadzwoniła do niej bliska osoba, więc skończyliśmy rozmowę.
Dalej spotkałem starszego pana koło 80-tki i ogólnie wysłuchał co mówiłem o ZBAWCY, o zbawieniu jakiego mi udzielił. Delikatnie zgodził się z tym co mówiłem. Zachęcałem do zaufania CHRYSTUSOWI i do czytania Biblii.
Już niedaleko domu zauważyłem pewnego człowieka z osiedla z którym już dzisiaj się widziałem, więc postanowiłem pójść inną drogą do swojego bloku. Gdy szedłem tą inną drogą przechodziłem koło pewnego miejsca w którym pan przycinał krzewy. Podziękowałem mu za jego pracę. Spytał dlaczego mu dziękuję. Odpowiedziałem że gdy zakwitnie wszystko to będzie ładnie wyglądać. Zgodził się z tym. Powiedziałem że BÓG dał różne rośliny, a ja doceniam, dostrzegam ich piękno. Powiedziałem, że mi by było ciężej pracować niż jemu. Zauważył, że nie mam ręki. Opowiedziałem mu historię wypadku, ale przede wszystkim opowiedziałem o ZBAWCY który mnie zbawił, bo bez NIEGO opowiadanie o wypadku nic nie znaczy. Opowiadanie o czymś bez NIEGO jest bezsensu, bo dzięki NIEMU mam wszystko dobro i tylko ON może zmienić serca tych ludzi, tylko ON może dać im zbawienie, obiecane życie wieczne, bycie w KRÓLESTWIE BOŻYM. Gdybym poszedł "tradycyjną" drogą nie spotkałbym tego człowieka. Jak wspaniale, doskonale, bezbłędnie WSZECHMOGĄCY CHRYSTUS kieruje okolicznościami, swym ludem.
Jeszcze jedna historia sprzed kilku dni : też wyszedłem na spacer gdzie spotkałem dwie grupki młodych ludzi, ale miałem zamknięte drzwi przed nimi. Jedni i drudzy byli w świecie muzyki, alkoholu, imprezy więc miałem w sercu aby ominąć ich. Jakiś biegacz coś ćwiczył, ale i tutaj jakbym miał zamknięte drzwi. Będąc blisko osiedla, blisko domu pomyślałem że widocznie z nikim tym razem nie było mi dane porozmawiać, a jednak rzut kamieniem od bloku spotkałem pewnego starszego pana z osiedla z psem. Powiedziałem dobry wieczór, minęliśmy się nagle powiedziałem : "jak mogę spytać co u Jacka, u pana szwagra, bo go nie widuję od dłuższego czasu". Odpowiedział : "a to nie wiesz ?? Jacek nie żyje". Odpowiedziałem że pierwsze słyszę, myślałem że może jest w jakimś ośrodku odwykowym.". Ten Jacek był w niewoli grzechu alkoholowego. Na dnie był, pił i żebrał pod sklepami. Nie raz mu kupowałem jedzenie i mówiłem o CHRYSTUSIE. Alkoholu mu nigdy nie kupiłem choć mnie prosił nie raz, zawsze mu mówiłem że nie mogę tego zrobić bo zgrzeszę pomagając mu z alkoholem. Jednak jedzenia mu nie odmówiłem i zawsze coś wspomniałem o CHRYSTUSIE, jednak nie widziałem w tym Jacku zmian. Nie do końca miał chyba jasne myślenie, nawet gdy był trzeźwy. Zostawiam jego osobę CHRYSTUSOWI do oceny. Z tej historii płynie taka lekcja dla mnie, że PAN może nawet blisko domu, a nawet przed drzwiami mieszkania postawić kogoś aby mu złożyć świadectwo, więc dobrze być czujnym, gotowym do końca. Gdy myślałem że nie dane mi było porozmawiać z nikim, PAN mi pokazał żebym był czujny, gotowy, ufny do samego końca. Z tym panem zaczęliśmy rozmawiać o CHRYSTUSIE, zbawieniu, wierze i na koniec mówił że dałem mu do myślenia, że chyba musi wziąć w domu Nowy Testament, Biblię i zacząć czytać. Mam nadzieję że tak będzie i sam dostąpi zbawienia, bo sam chyba szuka pocieszenia, ukojenia np. w alkoholu i podczas rozmowy wyszło na jaw, że nie zna podstawowych zagadnień chrześcijańskich.
Tak na prawdę to nie ja mu dałem do myślenia, ale CHRYSTUS PAN który zechciał użyć mnie wobec tego człowieka. CHWAŁA PANA ZBAWCY za to, za wszystko i że chce zbawienia wszystkich ludzi, stawia na drodze różne osoby i daje odpowiednią mowę, zachowanie, miłość agape wobec nich. PAN daje mi coraz większą miłość agape do ludzi, więc rozmowy z ludźmi nie są ciężarem, przymusem itd. robię to ochotnie z serca, z miłości agape do bliźnich dzięki PANU ZBAWCY który dzięki swojej obecności, mieszkaniu we mnie uzdalnia i zaopatruje we wszystko m.in. w coraz obfitszą miłość agape, owoc ducha itd. - "Wszystko, co czynicie, niech się dzieje w miłości." - 1 Koryntian 16:14 _____________ "Pan zaś niech sprawi, że będziecie wzrastać i obfitować w miłość do siebie nawzajem i do wszystkich, taką, jaką i my mamy do was" - 1 Tesaloniczan 3:12 UBG
Oby wszystko co czynię, czynimy było z JEGO mocy, i wszystko ku chwale tylko JEGO i OJCA, a nie naszej : " Nie nam, Panie, nie nam, ale imieniu swemu daj chwałę, Dla łaski swojej, dla wierności swojej! 115:2 Dlaczego mają mówić narody: Gdzież jest ich Bóg? 115:3 Bóg nasz jest w niebie, Czyni wszystko, co zechce." - Psalm 115:1-3 BW
,